Jak miło w ten piątkowy wieczór:) Mimo, że siedzę sama w domku(mój Mężul jest u kolegi na fifie-ajjjj Ci duzi chłopcy) to tak mi błogo. Objadam się słodyczami, piję niezdrowe rzeczy(tak wiem- ale przecież raz nie zawsze) i oglądam Anthony'ego Bourdaina(nie wiem czy wspominałam, że poza inspirującymi wnętrzami bardzo lubię obejrzeć i posłuchać o dobrej kuchni- zresztą lubimy oboje z K.)- taki mega błogi relaks:) Czy Wy też lubicie pobyć czasem tak same ze sobą? Ja od czasu do czasu uwielbiam...Gdybym nie była aktualnie w dwupaku;) ten wieczór na pewno wzbogaciłby się o długą, gorącą, aromatyczną i relaksującą
kąpiel...no i oczywiście o lampkę...no może dwie;) dobrego winka-ahhhhh;) Mimo wszystko jednak i tak jest bardzo przyjemnie:) Nela właśnie mnie kopnęła....no tak Nelu przepraszam- małe sprostowanie- przecież nie spędzam tego wieczoru sama;))

Nasza szkoła rodzenia zorganizowała na facebooku konkurs na zdjęcia ciążowe, niemowlęce i dziecięce, w którym to konkursie do wygrania jest sesja o takiej samej tematyce jaką wymieniłam wyżej. Dlaczego, więc chociaż nie spróbować wziąć w niej udziału;) W końcu marzy mi się jeszcze profesjonalna sesja ciążowa, więc gdyby udało się coś takiego wygrać ...byłoby super:) Jednak z naszym szczęściem... mało to realne:D  Dzisiaj na szybko porobiliśmy parę fotek, więc mogę Wam zaprezentować w końcu mój brzusio...Prawie 32 tydzień i 8 kilo do przodu... Oto ja i moja ukryta córcia:))







Życzę Wam Kochane samych przyjemnych i uroczych wieczór- teraz gdy mamy już wiosnę, a lato zbliża się wielkimi krokami, chyba nie będzie o to tak trudno...;)

Buziaki:)

Patrycja;)
Po ciężkim wieczorze i nocy(czytaj: zgaga, bóle pleców i żeber, rwa kulszowa, wstawanie do toalety kilka razy, nocne i poranne mdłości)dochodzę do wniosku, że 8 miesiąc, w którym teraz jestem i 9, który przed nami to już naprawdę nie kaszka z mleczkiem:( Mimo, że ten mój brzuszek jest dla mnie słodkim ciężarem, to jednak jest już naprawdę ciężarem... Niektóre prozaiczne czynności stanowią dla mnie naprawdę spory problem( sapie i dyszę już czasem tak, że chyba wszyscy sąsiedzi naokoło mnie słyszą:D), a pojawiające się ciążowe dolegliwości doprowadzają czasem do szału(tym bardziej, że będąc w tym wyjątkowym stanie nie możemy, a czasem nie mamy możliwości, żeby sobie ulżyć).
I doszłam do wniosku, że mimo, że to dla mnie najpiękniejszy okres w życiu, że z niecierpliwością czekam na moje wymarzone Szczęście...to przecież jestem nie tylko przyszłą mamą, ale w dalszym ciągu kobietą, żoną, kochanką, koleżanką, córką, siostrą, itd. Tak więc powiem Wam, że tęsknię czasem do pewnych rzeczy:

* Niezobowiązujące spontaniczne podróże( i o ile jeszcze jakiś czas temu nie było to problemem, to podróże w 8, czy 9 miesiącu ciąży o ile nie chcemy rodzić byle gdzie i byle jak są dość ryzykowne- podrzuciłam ostatnio mężowi pomysł, że może wybierzemy się w kwietniu na jakiś dłuższy weekend do Pragi, ale spojrzał tylko na mnie dość wymownym spojrzeniem, więc z wyjazdu nici- no tak, w razie rozpoczęcia akcji porodowej na moście Karola, chyba nie zdążymy na czas wrócić do Bydgoszczy).

* Deska pełna pleśniowych serów-na dzień dzisiejszy nawet zwykły brie by mnie zadowolił;)

* Alkohol- i nie mówię tu o jakichś zawrotnych ilościach, ale o lampce(no może dwóch hehe) pysznego winka, jakiś pyszny koktajl(jak wspomnę sobie te z zeszłorocznych wakacji w Jastrzębiej Górze to ślinka mi cieknie), czy nawet jeden zwykły drink w towarzystwie męża, czy znajomych w weekendowy wieczór;)

* Sex- ale wiecie...taki normalny, taki jak zawsze, nie taki ostrożny, nie z hamulcami, i nie z podglądaczką w brzuszku....;p

* Bezproblemowa depilacja- chyba wszystkie ciężarne wiedzą z czym to się je...coś co kiedyś nie było żadnym wysiłkiem, teraz zajmuje 10 razy więcej czasu, wysiłku, a i tak efekty nie do końca są zadowalające przez ten przysłaniający nam wszystko brzuszek;) Ja wychodzę z kąpieli, której towarzyszy depilacja jestem po prostu padnięta...jakbym stoczyła przynajmniej jakąś małą bitwę:D

* Stare odbicie w lustrze- ten moment, kiedy przed wyjściem patrzę na siebie i mogę śmiało powiedzieć "nieźle wyglądasz":) Teraz też poza wielkim brzuszkiem nie narzekam...ale wiecie...ten płaski brzuch, podkreślające zgrabną figurę ciuchy...(ale w pełni kocham siebie i swój brzuszek teraz, bo już ubóstwiam moją Nelusię- a na powrót do formy przyjdzie jeszcze czas;))

* Solarium- nie mówię tu o zjaraniu się na murzyna i przesadnym korzystaniu, ale wiecie jak to jest jak przychodzi po kolei jesień, zima, potem wiosna, a przez ten czas nasza skóra nie doznała dotyku słońca( tym bardziej przy jasnej karnacji jaką mam).Wyglądam jak córka młynarza,a wiadomo, że delikatny koloryt zawsze działa na plus....no trudno...muszę jeszcze trochę wytrzymać;)

* I w końcu w pełni przespana wygodnie i komfortowo noc- bez wtulania się w wałek ciążowy, bez obawy o to, że zgniotę/uderzę/przycisnę(lub mój mąż)brzuszek, bez wstawania na siusiu, albo bezsenności, albo wstawania na piciu...Ahhh;)


Mimo, że czasem trochę pomarudzę(w końcu już chyba na koniec ciąży mam święte do tego prawo)to uważam ten okres za najwspanialszy, najbardziej wyczekiwany i nie wyobrażam sobie, żeby miało go nie być. Każdy kilogram więcej, każde zdjęcie usg naszej córci, każde słyszane jej bicie serca, każdy kopniak, każda czkawka i skaczący brzuch, każda moja mdłość, każdy gorszy dzień...To coś co jest niewyobrażalne, i to coś co sprawia, że z dnia na dzień coraz bardziej czuję się mamą, kimś kto jest całym światem dla tego małego okruszka i który w pełni za niego odpowiada...
Co nie zmienia faktu, że jeszcze trochę i już nie będę musiała mieć wyrzutów sumienia i nie będę musiała za tym tęsknić- bo będę miała już Malusią przy sobie i na pewne rzeczy będę mogła sobie pozwolić...no ale cóż...pewnie wtedy też będę musiała z czegoś zrezygnować i za czymś będę tęsknić...Ale jestem pewna, że bycie MaMą wynagrodzi trud, poświęcenie...wystarczy tylko, że ten mały cud będzie cały i zdrowy z nami:)

AMEN;)

Pozdrawiam
Patrycja;)

...gniazda rzecz jasna;) Tym się ostatnio głównie zajmuje. Od piątku zafundowałam sobie 3 dniowy maraton sprzątania i prania. Nie chcecie wiedzieć jak się wczoraj wieczorem czułam po takim weekendzie- okrągły brzuszek i parę kilo więcej daje o sobie jednak znać- człowiek chce być taki samodzielny i samowystarczalny, ale w obecnej sytuacji to jest to coraz bardziej utrudnione;) Na szczęście przy myciu okien mogłam liczyć na moją niezastąpioną mamę:) 
Stwierdziłam, że pora zabrać się też za pranie i prasowanie ubranek, ręczniczków dla Nelci, a także moich rzeczy, których nie może zabraknąć w torbie do szpitala- termin mamy niby na 23 maja, ale czy nasza córcia nie zapragnie szybciej zobaczyć się z rodzicami, tego nie wie nikt;). Oczywiście wieszając te mini ubranka po prostu się rozklejałam i byłam wniebowzięta...już nie mogę się doczekać, kiedy wezmę moją córcię w objęcia i już nie puszczę:))

Widzicie tą górkę prania(w rzeczywistości jest tam mnóstwo tycich ubranek mimo, że tak nie wygląda)? Właśnie to moje wyzwanie na dzisiejsze popołudnie- a uwierzcie, że to wyzwanie, bo nie prasuje na co dzień, tylko od święta;) Jednakże myślę, że świadomość, że prasuje te ubranka dla mojej księżniczki i sam widok tych pięknych ubranek znowu mnie rozczuli i zmieni moje nastawienie do prasowania;)




Żeby jeszcze bardziej osłodzić sobie to dzisiejsze wyzwanie, a tym bardziej, żeby rozwiać okropne chmury za oknem postanowiłam przygotować niewymagający szczególnych umiejętności, ani wiele czasu deser: tarte jabłuszka zapiekane pod kruszonką z borówkami:) mniami:)))






A Wy w trakcie, przed, czy już po praniu i prasowaniu pierwszej garderoby Waszych dzieci?:)


Życzę nam wszystkim dużo słońca i iście wiosennej pogody- wiosno nadejdź już na dobre!!!

A ja...cóż...pora wziąć żelazko w obroty;)

Patrycja;)
Witam Was cieplutko mimo okropnej pogody za oknami;)

Byliśmy wczoraj u lekarza, więc czas na krótkie podsumowanie:)
Nasza mała księżniczka waży już prawie 1600g(jeżeli mamy być drobiazgowi to 1597), ja jestem w 30 tygodniu ciąży(jeny jak ten czas leci), a termin porodu mamy wyznaczony na 23 maja(pierwotny był na 28 maja).Wszystko jest w jak najlepszym porządku i zarówno ja, jak i Nelcia jesteśmy w pełni zdrowe i wszystko jest ok:) Co do wagi to nie da się ukryć(szczególnie przez tą piłeczkę, która jest już mega uwydatniona), że przytyłam parę ładnych kilo;) Przy wzroście 175cm, ważyłam przed ciążą 58 kg, a teraz ta bezlitosna waga pokazuje 64,7kg. Także w ostatecznym rozrachunku do 30 tygodnia przytyłam 6,7kg, więc chyba nie jest źle;) 

W kwestii małego ponarzekania coraz bardziej doskwiera mi ból kręgosłupa, okolicy żeber. Dodatkowo częściej czuję się zmęczona i czasem czuję, jakby słoń usiadł mi na klatce. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymam te 2 miesiące, otuchy w tym ostatnim okresie dodaje mi fakt, że na końcu tej drogi czeka na mnie największa nagroda- nasza córcia:)) 
Jedyne czego naprawdę nie mogę znieść i staram się z tym walczyć to okropna pani ZGAGA:// Tak intensywna i praktycznie codzienna zaczęła się stosunkowo niedawno. Drogie mamy, czy Wy także walczyłyście z nią podczas ciąży? Może podzielicie się jakimiś sprawdzonymi sposobami? Słyszałam już o migdałach, surowej marchewce, mleku, no i oczywiście o jakichś aptecznych specyfikach. Ale czy to faktycznie pomaga? Póki co walczyłam z nią tylko poprzez mleko- działa na jakieś 2 minuty i potem jest to samo, więc sposób zdecydowanie niegodny polecenia. 


A jak Wy(i Wasze małe szczęścia) miałyście się w tym okresie? Jak wyglądał taki bilans?;)


Ściskam:))

Patrycja;)



Dzień dobry w ten wietrzny poniedziałek;)

Za nami kolejny weekend pod tytułem dalsze prace w pokoju Nelki;) W końcu przyszło nasze zamówienie, a Mąż zabrał się za klejenie- mowa oczywiście o tapecie;) Jak tylko zobaczyłam ją w katalogu wiedziałam, że będzie wyglądała u małej super, ale efekt końcowy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Idealnie wpasowała się w klimat jaki chcemy stworzyć u naszego cukieraska. Delikatna, dziewczęca, fajne przełamanie pozostałych siwych ścian. Ja jestem zachwycona!!!:)
Tym samym największe prace mamy za sobą- teraz tylko karnisz, firanki, podusie, ozdóbki.... Ale przecież to dodatki tworzą często gęsto klimat, więc nie mogę się już doczekać całości- no ale nie wszystko od razu;) Jedyne co mnie drażni to tapczan, który musieliśmy zostawić w pokoiku, gdyż mam zamiar spać przez pewien czas u małej, w związku z czym ustawienie mebli też jest tymczasowe, dostosowane do tej kanapy. Wizualnie nie będzie źle, bo mam na nią zarzuconą narzutę brudny róż, pozostaje tylko dokupić siwe poduszki i miętową poduszkę sówkę- już mam wszystko zaplanowane;) Co nie zmienia jednak faktu, że po prostu zajmuje ona bardzo dużo miejsca. Chociaż myślę, że po porodzie to będzie ostatnia rzecz jaka będzie mi spędzała sen z powiek;p

Przedstawiam Wam kolejne zdjęcia pokoju Neluni:










P.S.
A dzisiaj po południu czeka nas wizyta u lekarza i kolejne usg... Już odliczam godziny, bo taka jestem ciekawa ile nasza córunia mierzy, waży...:))

Miłego dnia!!!

Patrycja;)
Mam nadzieję, że u Was tak samo słonecznie, jak i u mnie. Niezwykle miło jest czuć taki powiew wiosny(mimo, że ponoć od jutra aura ma ulec znacznemu pogorszeniu niestety).

Obiadek przygotowałam już wczoraj wieczorem(ufff), jakieś małe sprzątanko zostawiam sobie na jutro, więc mogę oddać się totalnemu, błogiemu lenistwu( nie to, żebym narzekała na jakiś nadmiar obowiązków);)
Tak więc rozkładam się wygodnie w moim fotelu(chociaż z niecierpliwością czekam, aż będę już mogła usiąść w słoneczku na moim balkonie), i zabieram za miłą lekturę:)




A Wy jak spędzacie to piątkowe przedpołudnie? Macie czas dla siebie, czy też ciężko pracujecie zawodowo, albo w domu?;) Jakkolwiek by ono nie wyglądało życzę Wam, żeby było przyjemne...w końcu już za chwilę początek weekendu:)!!!


Patrycja;)
Witam wieczorową porą:)

Obiecałam, iż po skończonych zajęciach w Szkole Rodzenia pozwolę sobie na subiektywną ocenę tejże instytucji, co też mam zamiar właśnie uczynić. 
Nasza przygoda z tymi zajęciami dobiegła końca jakieś 2 tygodnie temu i w sumie to smutno mi z tego powodu, bo to był naprawdę fajny czas, więc jeżeli macie to jeszcze przed sobą to szczerze Wam zazdroszczę;))

Odkąd tylko zaszłam w ciąże i mijały kolejne jej tygodnie wiedziałam, że prędzej, czy później będę uczestniczką zajęć organizowanych przez jedną z bydgoskich Szkół Rodzenia- niewiadomą było tylko na jaką Szkołę padnie wybór.W wyszukiwarce natknęłam się bodajże na trzy, które zapamiętałam( może jest ich więcej na terenie Bydgoszczy- nie wiem, ale akurat tylko trzy utrwaliły się w mojej pamięci).Po głębszej weryfikacji i lustracji stron internetowych prezentujących każdą ze szkół tylko jedna z nich przypadła mi do "gustu".Po pierwsze przyciągnęła mnie strona internetowa- profesjonalnie, rzetelnie zrobiona i przyjemnie było na niej gościć. Po drugie i co dla mnie ważniejsze, mieściła się ona w pomieszczeniach szpitala, w których mam zamiar rodzić, a wykładowcy tejże szkoły rodzenia to personel oddziału ginekologiczno-położniczego i neonatologicznego tegoż szpitala. Także dość szybką decyzją skierowałam swoje kroki do Szkoły Rodzenia "Akademia z Brzuszkiem", mieszczącej się w szpitalu MSW w Bydgoszczy- z góry zaznaczam, że nie jest to żaden post sponsorowany, tylko moja subiektywna ocena, która może którejś z Was będzie pomocna, jeżeli już stanie przed takim wyborem.

Oczywiście pełna entuzjazmu i ciekawości nie mogłam doczekać się rozpoczęcia zajęć:) Niestety owej euforii i podniecenia nie podzielał mój Mąż- mimo, że zajęcia trwały tylko miesiąc( 2 razy w tygodniu po 3 godziny).Zgodził się pewnie dla świętego spokoju(poza tym ciężarnej się nie odmawia:p), ale żeby nie robić nic na siłę ustaliliśmy, że jeżeli po 1 zajęciach jego nastawienie będzie bez zmian w reszcie zajęć potowarzyszy mi mama, albo szwagierka- na szczęście dzielnie i z uśmiechem(i tu uwaga:oboje)dotrwaliśmy do końca zajęć. Także myślę, że zmiana nastawienia do takich zajęć z punktu widzenia mężczyzny jest oceną samą w sobie;)


Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej na tych zajęciach i uważam, że nie mogłam trafić na lepszą Szkołę Rodzenia(byłam ostatnio na warsztatach dla przyszłych mam i miałam okazję posłuchać 2 położnych reprezentujących 2 inne bydgoskie Szkoły Rodzenia i uwierzcie miałam ochotę wstać i wyjść- poziom wiedzy i sposób jej przekazania był jak dla mnie delikatnie mówiąc daleki od ideału- także cieszę się, że nie padło na wybór którejś z tych szkół).

+ Po pierwsze miła, ciepła, domowa atmosfera. Osiem par zgłębiających tajniki ciąży, porodu, opieki w przyjemnym wnętrzu, przy stłumionym świetle i relaksującej muzyce- co powodowało, że czasem zmęczeni po pracy panowie walczyli sami ze sobą, żeby nie odpłynąć, i to nie dlatego, że było nudno tylko dlatego, że było, aż tak przyjemnie;)

+ Druga kwestia to podejście właścicieli- zajęcia rzeczowe, typowo merytoryczne, a nie nastawione pomiędzy wierszami na daną firmę, markę , produkt, jak ma to ponoć miejsce w innych szkołach- jak dla mnie stratą czasu byłoby słuchanie co jakiś czas przedstawiciela handlowego, jakie to super są ich pieluszki, kremy, czy butelki.Na zajęciach nie usłyszałam chyba ani jednego słowa na temat co trzeba mieć/kupić, co jest najlepsze(mówię tu o wciskaniu na siłę danego produktu). Wszystkie rady sprowadzały się wręcz do tego, że czasem wystarczą tańsze odpowiedniki, że wiele rzeczy nie jest potrzebnych i że gro z nich to tylko chwyt marketingowy nikomu tak naprawdę niepotrzebny.

+ Następna, a zarazem najważniejsza kwestia- wykładowcy: Oddziałowa pionu ginekologiczno- położniczego i neonatologicznego i Położna środowiskowa, a także certyfikowany doradca laktacyjny. W skrócie Panie bardzo rzeczowe, kompetentne, ciepłe, dowcipne, pomocne...Uświadomiły nam wiele rzeczy i odpowiednio nakierowały. To dzięki nim wiemy na co się przygotować w czasie porodu, jakie mamy prawa, jak sobie ulżyć w czasie tego procesu, jak opiekować się nowonarodzonym maluszkiem, jak wygląda laktacja i tajniki karmienia piersią, na co zwracać uwagę, przy opiece i pielęgnacji, co jest normalne, a co może nas niepokoić i na setki innych ważnych i ciekawych aspektów.Poza tym większość zajęć teoretyczno- praktycznych była także połączona z ćwiczeniami: rozluźniającymi, odciążającymi kręgosłup, oddechowymi, pomocnymi także w czasie samego porodu...baa...czasem nawet nasi Panowie na zajęciach fundowali nam całkiem przyjemny masaż stóp;)

+  Następna bezcenna uważam wiedza wyniesiona z zajęć to także uzmysłowienie jak istotną i kluczową rolę w procesie ciąży, porodu, następnie w opiece i wychowaniu maluszka pełnią nasi mężczyźni. Bardzo podobało mi się, że Panowie nie byli tylko naszymi biernymi i bezczynnymi towarzyszami podczas zajęć, ale za każdym razem uświadamiano im jacy są niezastąpieni i niocenieni. Jak ważna jest ich świadoma obecność w czasie porodu, na czym mają się skupić, w czym pomóc, jak przejmować inicjatywę, jak być pomocnym w uśmieżaniu bólu, itd. Nie od dziś wiadomo, że faceci są zadaniowcami, więc takie a nie inne nakierowanie uważam za bardzo trafne.Jestem teraz dużo spokojniejsza o to, że mój Mąż wie co robić w godzinie zero, i nawet jeżeli ja zapomnę o pewnych rzeczach to on skutecznie mi o tym przypomni i pomoże- bo to na pewno dało mu uczestnictwo w tych zajęciach.

     Z całą świadomością mogę polecić Wam zajęciach w Szkołach Rodzenia. Uważam, że uczestnictwo w takich zajęciach nie ma żadnych minusów, a milo spędzony czas z Waszym partnerem, który dzięki zajęciom bardziej zrozumie ciąże, poród, opiekę i pielęgnację jest bezcenny. Gdybym jeszcze raz stanęła przed wyborem Szkoły Rodzenia w Bydgoszczy to z pewnością wybór byłby ten sam- Akademia z Brzuszkiem.




A Wy jakie macie doświadczenia ze Szkołami Rodzenia w Waszych miastach? Może chcecie jakieś polecić albo przed jakimiś przestrzec? Na pewno będzie to cennym źródłem informacji dla innych przyszłych mam.



Pozdrawiam ciepło, życząc miłego wieczoru:)


Patrycja;)
Kochanie Kobietki,
Mimo, że Dzień Kobiet już za nami, a dzisiaj doczekaliśmy się już Dnia Mężczyzny( przy okazji wszystkiego najlepszego dla Panów;) ) to ja nie omieszkam nadrobić zaległości i złożyć Wam życzeń ;)
     Po pierwsze życzę Wam, żebyście na co dzień czuły się dobrze same ze sobą- tak po prostu,żeby Wasi mężczyźni postrzegali Was jako spełnione, atrakcyjne i szczęśliwe kobiety- i żebyście faktycznie takie były. 
Po drugie, żebyście nie bały się być sobą, realizować swoich najbardziej szalonych pomysłów i marzeń. 
Po trzecie, abyście były otaczane miłością, życzliwością, serdecznością, żebyście miały naokoło tylko szczerych, wiernych i oddanych sobie ludzi- wspaniałych przyjaciół, kochającą rodzinę, pocieszne dzieciaki i najcudowniejszego mężczyznę.
A na końcu... niech każda z Was pomyśli o tym o czym najbardziej marzy, a ja życzę Wam, żeby właśnie to pragnienie prędzej, czy później się spełniło;)


Wszystkiego najlepszego Kochane Kobiety :***

P.S.

Ten Dzień był dla mnie wyjątkowy, gdyż towarzyszyła mi mała kobietka, która rośnie pod moim serduszkiem. Jest najważniejszą kobietką mojego serca i nie mogłam nie pamiętać o niej w tym dniu- dostała od mamusi swój pierwszy strój kąpielowy:) Czy tylko ja nie mogę oprzeć się tym miniaturowym ubrankom?;))





Cudownego tygodnia!!!

Patrycja;)
     Uuuu...trochę się na tym moim blogu zakurzyło, ale to dlatego, że za nami kolejne duże zakupy i pracowity weekend w pokoju Nelci. Skręcanie mebelków(mój K. jest w tym mistrzem nad mistrzami;) ) i sprzątanie zajmuje jednak troszkę czasu. Na szczęście największa praca i bałagan już za nami:) Dzisiaj odbieramy zamówioną tapetę na jedną ze ścian, więc to ostatni większy temat w pokoiku małej. Zostały jeszcze jakieś firanki, podusie, etc. ale to już takie przyjemne dodatki- na pewno wyrobimy się do rozwiązania;) Ahh no i zapomniałabym, że jedynym mebelkiem, i to najbardziej kluczowym, który nie doczekał się skręcenia i nie mogę napawać się jego pięknym widokiem jest łóżeczko. Dlaczego? Otóż mój Małżonek podchwycił jakiś zabobon, że łóżeczko dopiero na pępkowym skręca świeżo upieczony tatuś wraz z kolegami. Szczerze- pierwszy raz o czymś takim słyszę, a Wy?;) To drażniący mnie temat, ale za nic w świecie mój Mąż nie chce się złamać... A może skuszę go któregoś wieczoru wolną chatą i propozycją organizacji męskiego wieczoru jeszcze przed porodem w czasie, którego "przy okazji" złożą łóżeczko?;) Ja na jego miejscu przynajmniej rozważyłabym taką propozycję:p 

Dzisiaj króciutko chciałabym pokazać Wam coś bez czego nie mogę się nocą obejść(oczywiście poza moim K., bez którego to nienawidzę spać). Mam na myśli poduszkę dla mamy i maluszka- ja posiadam akurat Cebuszkę, ale na rynku jest ogromny wybór tych "rogali", więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie;)
Rosnący brzuszek utrudnia nam wygodne ułożenie, sen i wypoczynek. Ta ogromna podłużna poduszka pozwala nam na przybranie jak najbardziej komfortowej dla nas pozycji, stabilizację i "męczenie" jej w przeróżnym dla nas położeniu. To jedno z jej zastosowań- pomoc w wypoczynku dla kobiet w ciąży. Jednakże w poźniejszym okresie pozwala ona także komfortowo karmić malucha, czy też bezpiecznie ułożyć w niej nasze dziecko- tych 2 funkcji jeszcze nie miałam okazji testować;) Dodatkowo do dużej poduszki dostałam w gratisie(ojj przepraszam za 1 grosik;) ) poduszkę dla kobiet po porodzie- myślę, że może okazać się całkiem przydatna.




Największy kurz przetarłam, mam nadzieję, że teraz będę tu sprzątać regularnie;)

Milutkiego dnia:))

Patrycja;)