Byliśmy wczoraj na kolejnej wizycie u lekarza. I wiecie co? Roczarowanie:( Wedle świeżego badania usg nastąpiła zmiana terminu porodu- opóźnienie o tydzień- czyli 31 maj. Liczyłam wręcz usłyszeć, że moja córcia pcha się na świat szybciej, niż ten ostatni termin(23 maj), a tu taki psikus...Wiadomo, że cieszę, że jest zdrowa i prawidłowo się rozwija, na wszystko jest ten właściwy czas, ale jednak jestem trochę zawiedziona... Ten ostatni miesiąc jest dla mnie najtrudniejszy, najcięższy, a tu perspektywa czekania przez cały kolejny miesiąc( o ile Nela zechce wyjść w terminie). Z drugiej też strony granica błędu podczas badania usg to 10-20%, więc sporo, ale skoro różnica pomiędzy terminem liczonym wedle ostatniej miesiączki, a wymiarami małej to u mnie tylko 3 dni- raczej o pomyłce mówić nie możemy. 
Co do wagi... Nasza mała Pyzka waży już całe 2556 gram. Nie wiem czemu, ale myślałam, że nie urodzę dużej dzidzi- może dlatego, że ten mój brzuch wygląda jak mała piłka lekarska, a nie ta gimnastyczna, na której ćwiczę:P, a waga wzrosła w granicach normy. Jednakże skoro, już teraz tyle waży, to przez miesiąc myślę, że może przybrać jeszcze około kilograma, a może i więcej. A wiadomo, że stereotypowo im mniejsze dziecko, tym łatwiej je urodzić( chociaż chyba nie będę się tak tym przejmować, bo mam w swoim najbliższym otoczeniu przeróżne przypadki temu przeczące). Jeżeli będzie małym pulpecikiem, to nieważne, najważniejsze, żeby była zdrowa:)Już tak nie mogę się jej doczekać <3

A jak u Was sprawdziły się przewidywania terminu porodu? Pochwalcie się ile Wasze Kochane pociechy ważyły po porodzie;)

Miłego dnia!!!:)

Patrycja;)
Grunt, że jesteśmy już posiadaczami owego czterokołowca i od tego należy zacząć;) Nie było jednak tak łatwo, o nie! Ten zakup(i przy okazji spory wydatek) zostawiliśmy sobie praktycznie na końcówkę ciąży- no bo przecież po co się spieszyć, co to za problem, wybór jest duży- i właśnie o ten wybór się rozchodzi;) W jednym ze sklepów z wózkami dowiedzieliśmy się, że w samej tylko Polsce liczba ich producentów wynosi prawie 450. Jeżeli dodać do tego jeszcze wózki zagraniczne, a wyodrębnić z nich wszystkich poszczególne modele...to o zawrót głowy wcale nie trudno;) Każdy przyszły rodzic będzie miał inne kryteria wyboru wózka co jest zupełnie zrozumiałe- mieszkamy w różnych miejscach, jeździmy różnymi samochodami, inaczej spędzamy czas, dysponujemy różnymi środkami, a przede wszystkim mamy odmienne gusta- na szczęście!:) Przynajmniej ulice są pełne różnorodnych wózków i nie jest nudno;)
My kierowaliśmy się przede wszystkim stosunkiem ceny do jakości i ogólnym aspektem wizualno- jezdnym. Wózek, który wybraliśmy ma sporą(ale zgrabnie wyglądającą) gondolę, a co za tym idzie dużą i wygodną dla dziecka spacerówkę- na spacerówkę będziemy przerzucać się w okresie zimowym, więc zależało nam, aby dziecko po ubraniu we wszystkie warstwy ciuszków, śpiworek, itp. miało wystarczająco dużo miejsca. Ma skrętne pompowane przednie koła, a zawieszenie na amortyzatorach o regulowanej sztywności zapewnia wygodę zarówno dziecku, jak i prowadzącemu wózek(ponoć)- zobaczymy jak to będzie wyglądało w praktyce, ale po moich dotychczasowych testach jestem z niego naprawdę zadowolona:) Kolejnym filtrem zakupu wózka był także fotelik- zależało nam na atestowanym foteliku Recaro, z 5 punktowymi pasami bezpieczeństwa- niestety nie każdy producent wózka przygotowany był na taki fotelik i nie było dostępnych adapterów pomiędzy fotelikiem, a stelażem wózka. Na szczęście mamy w swoim bloku windę, która zjeżdża do poziomu garaży, także kwestia wagi wózka nie była dla nas żadnym wyznacznikiem, ale mimo wszystko jest to dość lekki wózek.
Podsumowując my zdecydowaliśmy się na zakup wózka Jedo Fyn 4ds Memo, fotelika Recaro Young Profi Plus z baza Isofix.







To na co(wg mnie) warto zwrócić uwagę przy zakupie wózka to na pewno(dla każdego inne kryteria będą priorytetowe):
- waga wózka
- poziom usztywnienia wózka- na rynku dostępne są zarówno mocno sztywne, bujane takie jak klasyczne wózki(dobre na wiejskie, dziurawe drogi), czy te pomiędzy
- wielkość gondoli i spacerówki
- kwestia wpięcia fotelika danej marki w stelaż wózka
- ogólny stosunek ceny do jakości wykonania wózka
- ilość miejsca jakie wózek zajmuje po złożeniu
- obsługa wózka- prostota i szybkość 
- możliwość zamontowania spacerówki przodem, jak i tyłem do kierunku jazdy
- jak bardzo jesteśmy aktywni- na częste spacery w terenie, bieganie z rodzicami na pewno poleca się inne wózki, aniżeli te na typowe miejskie spacery

My niejednokrotnie, aż do znudzenia jeździliśmy do sklepów, przymierzaliśmy się do poszczególnych wózków, testowaliśmy jak jeżdżą, jak się składają. Na pewno warto dać sobie na to czas, gdyż często jest to przecież nie mała inwestycja.Ilość czasu jaką spędziliśmy w internecie, na forach, czytając opinii- nie do opisania, tym bardziej, że ile ludzi, tyle opinii. Finalnie wróciliśmy do wózka jaki po raz pierwszy wpadł nam w oko. Chociaż mogę Wam powiedzieć, że pomiędzy były różne pomysły: mutsy, camarelo, bebetto, quinny buzz. Ostatecznie jednak z wielu względów pozostaliśmy przy jedo. Mam nadzieję, że nie będziemy zawiedzeni:)

A Wy jakie macie doświadczenia z zakupem wózka? Jesteście z jakiegoś zadowoleni, a może wręcz przeciwnie? 

Patrycja;)
Lecą te dni, ojjj lecą...Za równy miesiąc(bez jednego dnia) mam wyznaczony termin porodu- 23 maja:) Sama nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko minął. Pamiętam przecież z doskonałą wręcz precyzją i wszystkimi szczegółami pierwsze mdłości, które myślałam, że są wynikiem choroby lokomocyjnej. Pamiętam wszystkie po kolei robione testy, aż po ten, który szybciuteńko pokazał tą drugą upragnioną kreskę. Te łzy szczęścia, pierwszą wizytę u ginekologa podczas, której usg nie było jeszcze w stanie potwierdzić ciąży. Potem widok tej małej fasolki na monitorze usg, kolejne tygodnie czekania na usłyszenie bijącego serduszka, a kiedy już się doczekałam- niewyobrażalna wręcz radość i najpiękniejsza dla przyszłej matki melodia, która przepędziła cały strach, obawy, niepokój i rozlała miód na moje serce. Pamiętam wszystkie wizyty u lekarza, wiadomość o tym, że będziemy mieli córkę. Pierwsze i kolejne zakupy, remont pokoiku, rosnący brzuszek, pierwsze i każde kolejne kopniaki. Pamiętam wszystkie wątpliwości, troski, obawy, ale też tą rosnącą radość, nadzieję, ekscytację. Tego wszystkiego co czuje przyszła matka od momentu dowiedzenia się o ciąży do momentu porodu(którego wkrótce doświadczę) nie da się opisać... To jest tak niewyobrażalne, takie trochę wręcz mistyczne, nie do końca zrozumiałe, nie dające się wytłumaczyć. Po dzień dzisiejszy to, że noszę pod sercem swoje dziecko i to, że wydam je potem na świat to istny CUD. Nie ma na świecie niczego piękniejszego... 
Aktualnie jesteśmy już mocno podekscytowani i nie możemy się wręcz z moim mężem doczekać, aż przyjdzie na świat to nasze największe SZCZĘŚCIE. Nie tylko zresztą my- właśnie moja mama napisała mi smsa, że tak strasznie już na Nią czeka, a szwagierce ze szczegółami śnił się dzisiaj mój poród(4 godzinny tylko zresztą- daj Boże) i Nelcia, którą szczęśliwie urodziłam. Jestem pewna, że da nam wszystkim mnóstwo szczęścia, radości i nauczy nas dorosłych wielu ciekawych rzeczy;)
W związku z tym, że to już końcówka ciąży i powoli w oddali widać metę, to chyba nie muszę Wam pisać, że targają mną sprzeczne emocje, jestem trochę na hormonalnej huśtawce, a fizyczne dolegliwości nie pomagają i oddziałują też na mój stan ducha... Nie jestem w tym pewnie odosobniona i myślę, że każdej przyszłej mamie towarzyszą jakieś troski, obawy, strach przed porodem i wyzwaniami macierzyństwa... Dlatego też dla poprawy humoru uskuteczniam sobie książkę, jaka została mi sprezentowana na Baby Shower-"Jak się nie dać Baby Blues- Poradnik dla rodziców". Humorystyczny poradnik dla młodych rodziców zilustrowany świetnym komiksem. Lubię książki o tej tematyce, które mówią: masz prawo czuć się źle, masz prawo czegoś nie wiedzieć, masz prawo prosić o pomoc. Poza tym takie, które dodają wiary w samych siebie, w to, że my rodzice jesteśmy najlepszymi ekspertami w sprawach dotyczących naszych dzieci. 



A Wy jak się czujecie w tych ostatnich chwilach przed wielkim dniem? Jak sobie radzicie, i co umila Wam czas oczekiwania?;)

Słonecznego i pozytywnego popołudnia:))

A na koniec jeszcze hasło pełne nadziei: "NA ZAPAS NIE WARTO SIĘ MARTWIĆ, NA ZAPAS WARTO SIĘ CIESZYĆ"- i tego się trzymajmy mamuśki i przyszłe mamuśki:))!!!

Patrycja;)
Na szczęście Wielkanoc jest mniej wymagająca, aniżeli Święta Bożego Narodzenia- zarówno pod względem przygotowań, dekoracji, prezentów, jedzenia, itd. Tegoroczne Święta- czyt. niedziele spędziliśmy u mojej mamy, która praktycznie zajęła się przygotowaniem całych Świąt, za co serdecznie Jej dziękuję, bo ja naprawdę nie miałabym już na to siły;) Oczywiście cały dzień przy stole z małą przerwą na spacer sprawił, że i tak napięty jak balon brzuch był bliski pęknięcia- do czego na szczęście nie doszło;) Pierwszoplanowe skrzypce grała oczywiście Nela, chociaż jeszcze w brzuszku u mamusi- dostała od babci całą pakę prezentów- jakie to było miłe, na pewno Mała byłaby zachwycona:)) A przyszłe święta będziemy już spędzać w komplecie- nie mogę się doczekać tych chwil z nią, a przede wszystkim kiedy ją w końcu zobaczę i przytulę:))

Bez wielkiego nadęcia, ale chociaż jakiś akcent wielkanocny w swoim domu  też musiałam wprowadzić:)






A co do mnie i mojego samopoczucia....
Od kilku dni przyzwyczajam się do tapczaniku w pokoju mojej córci i tam też spędzam noce- uznaliśmy te rozwiązanie za najlepsze na ten ostatni miesiąc ciąży- po pierwsze ze względów czysto wygodnickich i dotyczących komfortu snu- zaczęłam potrzebować coraz więcej miejsca(ja i mój wielki wałek- poduszka), a mój biedny Mąż zaczął być spychany na boczek łóżka oczywiście bez prawa do kawałka kołdry- średni to komfort dla osoby, która nie może jak ja wylegiwać się bez limitu w łóżku tylko wstaje rano do pracy. Po drugie miewam już problemy ze snem, budzę się kilka razy(czasem, żeby podumać o porodzie i macierzyństwie, a czasem, żeby kilka razy udać się do toalety, ewentualnie bezlitośnie budzi mnie moja nieodłączna towarzyszka zgaga), co nie pozostaje niezauważone przez towarzysza mojego życia, gdyż często towarzyszy temu odgłos wzdychania, sapania, marudzenia "ała ale boli, ała jaką mam zgagę";D Poza tym ostatnio mojemu K. śniło się chyba, że uczestniczy w jakimś filmie akcji i tak wczuł się w rolę, że zarobiłam przez sen porządnego kuksańca w plecy, całe szczęście, że nie był to brzuch bo strzał był naprawdę dość bolesny, więc uznaliśmy, że kolejna kwestia to bezpieczeństwo panny, która pływa u mnie w brzuszku. I mimo, że nie lubię spać bez mojego męża, to zdecydowanie taka opcja jest póki co najlepsza.
A tak poza tym... coraz bardziej czuję ten słodki ciężar jaki noszę, ból żeber i pleców bywa nie do zniesienia, towarzyszą mi także rwy kulszowe i zgaga(praktycznie 24/dobę- budzi mnie nawet w nocy i nad ranem). Wbrew pozorom nie zauważyłam u Nelci jakiejś słabszej aktywności, kopie mnie bez najmniejszego zająknięnia, a najbardziej chyba upodobała sobie wciskanie się pod żebra i skakanie po moim pęcherzu- ooo tak to zdecydowanie jej ulubiona forma aktywności;) 
Poza tym im bliżej rozwiązania tym coraz częściej o tym myślę- trochę z przerażeniem i obawą, ale także z wielką nadzieją i ekscytacją. Chyba z niczym nie można tego porównać...
W związku z tym, że już coraz bliżej końca moja torba do szpitala już zapakowana(jeszcze nie w pełni ale prawie wszystko mam), aaa i nawet wózek czeka już na swoją małą właścicielkę- ale o tym w najbliższych dniach jeszcze na pewno napiszę;)

W ten piękny, słoneczny wtorek nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Wam samych takich właśnie dni:)) Buziaki:))

Patrycja:)
Hello;)

Od jakiegoś tygodnia jestem szczęśliwą posiadaczką skręconego łóżeczka:D A jak same wiecie w moim przypadku to nie takie "ot, też mi wyczyn", gdyż mój mąż był w tym temacie dość oporny, o czym pisałam wcześniej. Na szczęście udało się... Jestem teraz o niebo spokojniejsza, że skręcone łóżeczko czeka już na Nelcię, a ja uniknę prób jego skręcania podczas pępkowego( chyba prędzej wyszedłby wówczas z tego samolot, niż łóżeczko:D ). W dalszym ciągu brakuje mi jeszcze karnisza, firanek, poszewek na poduszki, pudełeczek na kosmetyki malutkiej, pomponików, etc.- ale to przecież tylko "kosmetyka";). Grunt, że mam gdzie trzymać rzeczy, a Nela ma na czym spać:) Chociaż... nie do końca- nie dorobiliśmy się jeszcze materacyka( jak dla mnie temat rzeka- ile sklepów i rodziców, tyle opinii) i pościeli(wbrew pozorom to też niełatwy zakup- bo wchodzą tu w grę aspekty wizualne);). Z ważniejszych zakupów czeka nas jeszcze zakup wózka- mam nadzieję, że w przeciągu najbliższych kilku dni- a to jest dopiero temat głęboki i szeroki. Nie tak dawno zmienialiśmy auto i zdecydowanie stwierdzam, że to była o niebo łatwiejsza decyzja, aniżeli wybór i kupno wózka. A może jakieś sugestie?;)

Co do pokoju Neli to szafa i komoda pochodzą z jakże znanej każdemu Ikei;) Od razu wpadły nam w oko i jesteśmy z nich bardzo zadowoleni:) Kwestia łóżeczka to już jednak odrębny temat;) Punktem wyjścia było to, że ma być białe i koniecznie z płaskimi szczebelkami. Później stwierdziliśmy, że fajnie jakby posłużyło małej na parę lat- to znaczy, żeby miało funkcję tapczanika. I tak też się stało. Łóżeczko jest bardzo stabilne, i dobrze wykonane. Jak tylko uznamy, że nasza pannica wyrosła już z bobasowego łóżeczka, to przerobimy je na tapczanik i tym sposobem miejmy nadzieję najbliższy remont jej pokoju czeka nas dopiero przed pójściem do szkoły;) 
Łóżeczko: Pinio, Barcelona, 140x70








Kochane życzę Wam udanego, błogiego weekendu i koniecznie słonecznego;)

Patrycja;)

Już po. Imprezka odbyła się w minioną sobotę i było super superowo:) Z oczywistych przyczyn pierwszy raz organizowałam takie przyjęcie, z drugiej zaś strony pierwszy raz także byłam uczestnikiem takiej zabawy- jak i wszystkie przybyłe kobietki. Nie wiem dlaczego tyle przyszłych mam odmawia sobie takiej właśnie imprezy. Nasi mężczyźni za każdym razem po urodzeniu dziecka spotykają się na powszechnym "pępkowym", ale my młode mamy nie mamy już takiej okazji po narodzinach maleństwa- wyczerpane, obolałe, zmęczone- ostatnia rzecz jaka nam w głowie to organizacja babskich imprez. Dlaczego więc nie wykorzystać ostatniej(przez pewien rzecz jasna czas)okazji do spotkania w babskim gronie, bez dzieci, do plotek, do rozważań na tematy porodu, ciąży, macierzyństwa(facetów też:p). Ja od początku ciąży wiedziałam, że u mnie "bejbi szałer" odbędzie się na pewno- i zupełnie nie zawiodłam się na tej formie zabawy:) Ktoś może rzecz "po co zapeszać"- wychodząc z takiego założenia nie powinniśmy urządzać pokoiku, kupować wyprawki i w ogóle rozmawiać i poruszać tematu dziecka, które mamy w swoim łonie. Taka impreza to właśnie hołd w stronę naszej dzidzi- żeby urodziła się zdrowa i miała wspaniałe życie(dziękuję dziewczynom za takie piękne życzenia dla Neli)! Zarówno mi i Neli się podobało- będziemy miały co w przyszłości wspominać:) Zdecydowanie polecam Kochane ciężarówki:)) Jeżeli nie udało się za pierwszym razem, to może kolejna ciąża będzie dobrym powodem do organizacji takiej imprezy:)













P.S. Dziękuję Cioci Malwince za pomoc:))


Wiosenne buziaki:))


Patrycja;)
No cóż... konkursu nie wygraliśmy( no bo jak tu konkurować ze słodkimi dzieciaczkami), ale za to zmobilizowaliśmy się do pamiątkowych zdjęć brzuszka, także nie ma tego złego i tak dalej...;)

Do rozwiązania zostało nam plus/minus półtora miesiąca, a mnie zaczął właśnie nawiedzać nienazwany syndrom, który śmiem przypuszczać dotyka wszystkie kobiety w ciąży(a przynajmniej tej pierwszej), które zbliżają się do godziny zero;) Tyle myśli przemyka mi przez głowę, a najgorsze, że najczęściej jak już kładę się do łóżka i próbuję zasnąć- no bo przecież to najodpowiedniejszy moment:D I potem dumam i rozmyślam, a sen nie nadchodzi. Najgorsze, że kładziemy się z mężem do łóżka często o innej porze(wiadomo praca), a nawet jeżeli o tej samej to mojemu K. wystarczy tylko przyłożenie głowy do poduszki i już śpi, więc z kim ja mam wtedy rozmawiać i dzielić się przemyśleniami akurat o tej porze?:( no z kim?:D Poza tym facet z pewnością zupełnie inaczej odbiera ten okres przed narodzinami dziecka, niż my... przyszłe mamy, które to 9 miesięcy noszą pod sercem to swoje upragnione dziecko, które to czują każdy ruch, każde wygibasy, każdą czkawkę tej małej istotki;) Po pierwsze jestem poddenerwowana tym, że jeszcze nie wszystko gotowe, nie wszystko kupione, a przecież chciałoby się być przygotowanym w 110% na to małe Szczęście. Niby jest jeszcze chwila, no ale przecież pewności nie ma nigdy. Brakuje nam jeszcze przede wszystkim wózka(który planujemy zakupić w tym miesiącu), materacyka, wykończenia pokoju typu firanki, drobiazgów dla małej, i sporej części rzeczy dla mnie, które będą mi niezbędne do zapakowania szpitalnej torby typu koszulki do porodu, do paradowania po oddziale po urodzeniu, jakiś kapciuszków, i tym podobnych rzeczy. No właśnie i ta torba- też spędza mi sen z powiek, no ale jak mam ją porządnie spakować, kiedy jeszcze nie wszystko mam:( Chociaż zaczęłam gromadzić w jednym miejscu to co akurat już mam- tak asekuracyjnie;)
Najważniejsze jednak poza takimi przyziemnymi obawami i rzeczami, to niepokój, strach, lęk jak to będzie. Kiedy zacznie się poród? Czy będę odpowiednio przygotowana? Czy sobie poradzę? Czy wszystko pójdzie ok? Czy trafię na pomocną i przyjemną położną? Czy będę w stanie wykarmić piersią mojego malucha? Czy sprawdzę się jako matka? Czy oby na pewno będę wiedziała co i jak? Jak bardzo zmieni się nasze życie? Czy dziecko jeszcze bardziej zbliży nas do siebie? Tak bardzo staram się przygotować na ten moment. Czytam, oglądam, edukuję się jak mogę, ale czy to wystarczy? No bo czy można przygotować się na taką życiową rewolucję? Mam nadzieję, że miłość do mojego dziecka i chęć stworzenia mu jak najlepszego świata, który będzie ją otaczał da mi siły i motywacji do wszystkiego... da ją NAM, przyszłym rodzicom<3

A Wy jak znosicie ten ostatni okres ciąży? Czy też miotają Wami tak silne emocje/wątpliwości/pytania? Jedno jest pewne...Wnioskując po temperamencie mojego dziecka, a już się troszkę poznałyśmy- nie będę miała po porodzie czasu na takie dywagacje. Niewątpliwie da nam łobuziara popalić;)

Trzymajcie się ciepło:)

Patrycja;)