Byłabym hipokrytką pisząc, że nie lubię dostawać prezentów. Uwielbiam. A gdy są one tak wyjątkowe, jak te, którymi zostałyśmy obdarowane podczas spotkania w Inowrocławiu- to tym bardziej :) Chociaż, gdybym szczerze miała odpowiedzieć, czy te upominki są wyznacznikiem spotkania i powodem, dla którego ruszam się z domu- to oczywiście, że NIE !!! Organizatorki wraz z uczestniczkami stworzyły tak wspaniałą atmosferę, że mogłabym zrzec się wszystkiego, czym zostałam obdarowana byleby tylko je przedłużyć- ja byłabym za całoweekendowym spotkaniem :D
Przedłużyć się nie dało, a ja wróciłam z torbami pełnymi upominków, za co serdecznie dziękuję zarówno organizatorkom, jak i sponsorom. Bez Was by tego nie było. Zresztą patrzcie i podziwiajcie, jakie cuda skrywały moje paczki :)

Kolejne spotkanie blogerek już za mną. Kolejne zorganizowane w moim regionie, całkiem nieopodal Bydgoszczy. Chociaż to zupełnie bez znaczenia, bo dla takiego spotkania gotowa byłabym przemierzyć całą Polskę wzdłuż i wszerz.

Nie sztuką jest ubrać się fajnie i modnie, jeżeli nie ogranicza nas żaden budżet. Zejdźmy jednak na ziemię. O ile jestem jeszcze w stanie zrozumieć zainwestowanie większych pieniędzy w jakąś torebkę, buty, czy porządne odzienie dla dorosłego( przypuszczam, że posłuży nam nie na jeden sezon, a często to nawet ponadczasowy wydatek), to już wydawanie grubych pieniąchów na ciuchy dla dziecka, które rośnie w kosmicznie błyskawicznym tempie uważam za głupotę. No chyba, że naprawdę spałabym na pieniądzach, to pewnie nie podejmowałabym takiego tematu, a kwota na metce nie miałaby dla mnie żadnego znaczenia. Jednakże żyjąc w obecnych realiach i mając do dyspozycji przeciętne pieniądze, a nie fortunę cena ma dla mnie istotne znaczenie. I nie chodzi tu o skąpstwo, czy odmawianie czegokolwiek dziecku. Chcę dla Neli jak najlepiej, i na pewno chcę, żeby miała lepiej ode mnie. Jednakże nie wydaje mi się, że niewyobrażalnie ucierpi na tym, że kupię jej jeansy(które włoży może kilka razy)za 5 zł w SH, a nie za 10-15 razy więcej w znanej sieciówce. No może różnica jest taka, że te pierwsze są używane, jednakże słowo "używane" w przypadku ubranek dziecięcych z SH jest mocno na wyrost. Nie dość, że możemy tam znaleźć perełki znanych marek, dobre gatunkowo, to jeszcze w stanie często idealnym, a przynajmniej w bardzo dobrym. Jestem zdania, że warto zainwestować w porządne buty, czy kurtkę dla dziecka, ale szkoda mi inwestować w codzienne ubranka, których często nie zdążę jej założyć, albo założę dosłownie kilka razy, bo jej rozwój nie tylko umysłowy, ale przede wszystkim fizyczny przechodzi moje najśmielsze wyobrażenia. Tak więc SH są idealnym rozwiązaniem. A radość z upolowania jakiejś perełki jest bezcenna. 
Poza tymi lumpeksowymi Nela nosi ciuszki z Pepco, Smyka, Tesco F&F(uwielbiam), Carrefour( pewnego razu trafiłam tam na nieziemskie dziewczęce tuniki w zawrotnych cenach 1-2 zł), czasem H&M i Reserved. Jednakże chyba największą radochę sprawiają mi zakupy w SH- nigdy nie wiem co trafię i czuję się jakbym szła na prawdziwe polowanie. Dlatego też często wracam z za dużymi ciuszkami kupionymi na wyrost... no ale przecież nie zgniją i na nie przyjdzie w końcu pora :) 

Poniżej parę ciuszków z ostatnich wizyt w lumpeksach(George, NEXT, M&S, GAP, Lacoste)- nie będę podawała cen, bo to zawsze groszowe sprawy w porównaniu z zakupami w innych miejscach. Mam dwa ulubione SH i nigdy nie wyszłam jeszcze stamtąd z pustymi rękoma. 










































A Wy jakie macie podejście do kupowania ciuszków swoim maluchom? Gdzie najchętniej robicie zakupy? A może znacie jakieś godne polecenia internetowe SH?

Patrycja ;)
Wpis spontaniczny. I krótki. W końcu nie samym dzieckiem człowiek żyje :)
Spędzam właśnie samotny wieczór. W tle ulubiona muzyka, w ręce kubek herbaty, a w głowie błogi spokój. Nela śpi, a Mąż spędza wieczór na mieście. No właśnie... On na mieście, a ja błogi spokój? Otóż tak i czasem sama nie mogę uwierzyć w to jak ewoluowałam jako kobieta to raz, a dwa ile musiałam przejść, żeby trafić na mężczyznę, który swoją osobą nie sprawia, że wpadam wówczas w panikę i obgryzam paznokcie. Takie wewnętrzne odprężenie uważam za prawdziwy luksus.
Nie byłoby w tym nic dziwnego( w końcu dla zdrowia psychicznego obojga partnerów i dobrej kondycji ogólnej rodziny fajnie jak jest to standardem), gdyby nie to, że nie zawsze tak było. Moje doświadczenia z tego życia przed Mężem nie były w kwestii zazdrości takie jak powinny, więc bardzo cieszę się i doceniam relację jaką z NIM stworzyłam. Tym bardziej, że otwierając furtkę z napisem dom rodzinny, przywołując wspomnienia, bazując na doświadczeniach- stworzenie takiej relacji przez pryzmat właśnie tego mogło się wydawać nierealne.
Nie powiem, że czasem nie włącza mi się marud w stylu: ale czemu tak długo, ale czemu aż tyle wypiłeś, ale czemu coś tam jeszcze innego :D Ale nie towarzyszy nigdy temu uczucie, że coś złego może/mogło się wydarzyć. Zaufanie to piękna rzecz. To świadomość, że ktoś jednym prostym ruchem może Cię skrzywdzić, przy jednoczesnym przekonaniu, że tego nie zrobi. Ale też wielka odpowiedzialność. Dlatego tak bardzo warto o nią dbać. Jak o własne dziecko.
Ktoś kiedyś powiedział: "Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Jeśli wróci jest Twoje, jeśli nie, nigdy Twoje nie było". No i czyż nie jest to piękną puentą tego wpisu? Wszak wracając do lat szaleństw i głupot młodości, czy potrzeba nam było koniecznie wolnej chaty i całej nocy na zrobienie jakiegoś głupstwa? ;) Mi zdecydowanie nie :D



P.S. 1.
A Wy jesteście zazdrosne o swoich partnerów, czy jest Wam to raczej obce? A może macie w domach zazdrośników? :)

P.S. 2,
Żeby nie było, że nie jestem w ogóle zazdrosna. Oczywiście, że jestem ale w rozsądnych ilościach :) W takich, że nie odbiera mi to wewnętrznego spokoju :) I całe szczęście :)

Patrycja ;)
W zeszłą sobotę miałyśmy z Nelą okazję uczestniczyć(już po raz drugi) w spotkaniu blogerek Blogowe WOW. Tak, tak... po raz drugi, gdyż na majowym spotkaniu Nela także mi towarzyszyła- jednakże po tamtej stronie brzucha;) To spotkanie było jednak zupełnie inne, niż to majowe. Głównie z tego względu, że jego tempo narzucało moje dziecko i to ja musiałam dostosować się do niej, na szczęście wykazała się babską solidarnością i była grzeczna;) Nawet pospała, dając tym samym mamie chwilkę wytchnienia i możliwość zjedzenia obiadu... chociaż chyba jest to zbyt górnolotne określenie, tego co wolno mi było zjeść, ze względu na moją dietę ;)
No ale do rzeczy... Spotkanie zorganizowane zostało przez siostry Paulinę i Martynę prowadzące bloga Sisters 92. Kontynuując zapoczątkowaną już tradycję odbyło się ono w Parku Hotelu w Bydgoszczy. Mogłoby się wydawać, że skoro miałam tam najbliżej, a śmiem tak przypuszczać, to będę wręcz przed czasem- nic bardziej mylnego. Moje dziecko wyznaczyło sobie tego dnia jakiś inny rytm aktywności oraz drzemek i wpadłyśmy spóźnione, ale wyspane... to znaczy Nela, bo ja cierpię na permanentny deficyt snu od 4 miesięcy :) Na dzień dobry zostałyśmy przywitane przez organizatorki i obdarowane paką prezentów od sponsorów- nie jest to rzecz jasna wyznacznik poziomu spotkania, czy determinanta obecności na takich spotkaniach, aczkolwiek trzeba przyznać, że jest to zawsze bardzo przyjemny element. 



Wchodząc na salę nasza ulubiona pani fotograf i zarazem jedna z nas Patrycja (prowadząca bloga Matka NIEpolka) przywitała się ze mną i Nelą, którą to podczas ostatniego spotkania mogła sobie tylko wyobrazić patrząc na mój brzuch i cyknęła nam, a raczej mojej córce powitalną fotkę :)
Potem nastąpiło,to co zwykle na takich spotkaniach następuje... witanie z wcześniej już poznanymi, albo poznawanie wcześniej nie znanych blogerek :) A później rozmowy, rozmowy i jeszcze raz rozmowy. Przeplatane obiadem, loterią, i wykładami: Weroniki o łączeniu własnego biznesu z macierzyństwem, o pasji , determinacji i wytrwałości w osiąganiu swoich celów(podobnie jak inni uważam, że to powinien być kluczowy i dużo dłuższy gwóźdź programu)oraz Agaty z Wydawnictwa Nasza Księgarnia o współpracy na linii bloger- wydawnictwo.
Najbardziej w takich spotkaniach cenię po prostu możliwość rozmowy, wymiany doświadczeń i spotkania się z tymi, z którymi znamy się i lubimy wirtualnie, a często ciężko o organizację  i samozaparcie w indywidualnym zorganizowaniu takiego spotkania. I tak też bardzo się ucieszyłam, ze będę miała okazję poznać w końcu Asię i jej córeczkę Tosię- autorkę bloga Świat wokół Tosi. Z tego miejsca serdecznie Cię pozdrawiam i cieszę się, ze mogłyśmy się w końcu poznać. Jak zwykle miło rozmawiało mi się także z Kasią(Czym zająć Malucha), Alicją(Mamala), Agnieszką(Wronek), Gosią(Dzień Dobry Pani), Małgosią(Porady Mamy), oraz z nowo poznaną Martą(tomitobi). Również z Kasią(Pod napięciem) miałyśmy okazje zamienić parę zdań... przy jakże obleganym przewijaku :) Niestety nie było sposobności poznania wszystkich i rozmowy ze wszystkimi tym bardziej, że całe spotkanie było przeplatane karmieniem, zabawianiem, noszeniem, czy przewijaniem Neli;)
W związku z tym, że była to druga edycja, w której miałam możliwość uczestniczyć to dałam sobie przyzwolenie na małe porównanie. I cóż... Nie byłabym szczera gdybym nie napisała, że pierwsza edycja w moim odczuciu była zdecydowanie bardziej wow, aniżeli druga. Zarówno atmosfera, ilość wykładów, większy szum i gwar(który lubię), rozochocone, kontaktowe towarzystwo, jakaś bardziej przebojowa aura spotkania... Sama nie wiem czego dokładnie w tej edycji zabrakło, żebym powiedziała z ręką na sercu WOW, jednakże po wyczerpujących relacjach uczestniczek i przeprowadzeniu ankiety, Paulina i Martyna na pewno wyciągną odpowiednie wnioski, co zaowocuje tym, że kolejne Blogowe WOW będzie w pełni satysfakcjonujące,zarówno dla uczestniczek, jak i dla nich samych. Wiem ile serca, zapału i energii wymagała od dziewczyn organizacja takiego spotkania, więc szczerze im kibicuję. Z tego miejsca dziękuję, że miałam okazję tam być i spotkać się z tyloma fajnymi babkami:)


Dziękuję sponsorom za poniższe upominki:
















Uczestnicy Blogowe WOW vol. 2

Sisters 92Paulina Kwiatkowska i Recenzje Kiti || Czym zająć malucha || Wronek.pl || Yosoymorena || Dzień dobry Pani || Mamala || Pod napięciem || Świat według Lilii || Birginsen || Skrawki moich myśli || Szyszunie || Oczami Mamy || Mama mniej zapracowana || Porady-mamy || Tak nieidealni || (Nie)Polka || Świat wokół Tosi || Tomi Tobi || Efcia || Rodzinka z innego świata || Słoik pełen magii || Detynkowo || Mama Janka ||  Nianioborntobewild || Oholala ||




Sponsorzy

Jolanta Kwiatkowska || Katarzyna Mlek || Wydawnictwo Znak || Wydawnictwo Zakamarki || Ałbena Grabowska-Grzyb || Wydawnictwo Literatura || Strefabajek.pl || Tutuszka || Oceanic SA || Wydawnictwo Nasza Księgarnia || Hurtownia Zabawek Biały Białystok || Wydawnictwo Literackie || Lulek.tv || Przypinka.pl || MMZ by WerkArt|| Printu.pl || Go, Gaga, go! || NUDA || White Flower's || Wydawnictwo M || Pomponove || Pszczeli Dworek || Pills-Rank || Benia || Kramik Kini || Salonik mydła || Toysrus

Plakaty by Daria z Hej Misiek




POMAGAMY

Jako, że poniekąd zmuszona byłam całkowicie odstawić słodkości(prawie w każdych było coś nabiałowego), to aby żyć(ojj tak) musiałam znaleźć jakąś alternatywę. Poza sezamkami i owocami zapiekanymi w cieście francuskim zajadam się ciasteczkami owsianymi. Są syte, smaczne, słodkie i co najważniejsze- jak się matka ich naje to Neli nic nie jest :)


Na około 10-12 ciastek potrzebujemy:
-> 1,5 szklanki płatków owsianych
-> 0,5 szklanki płatków żytnich
-> 0,5 szklanki mąki( może być pszenna zwykła, ale też razowa)
-> 0,5 szklanki cukru( ilość wg upodobań)
-> 0,5 szklanki musu z jabłka (ja dodaję 1 duże jabłko starte na średnich oczkach)
-> 0,5 szklanki rozpuszczonej margaryny bezmlecznej( np. palma)
-> rodzynki wcześniej namoczone(ilość wg uznania)
-> suszone morele( ilość wg uznania)
-> 0,5 łyżeczki soli

Alternatywnie: niewielka ilość cukru waniliniowego, inne suszone owoce: np. żurawina.


A teraz najtrudniejsze: wszystko razem mieszamy, formujemy ciasteczka i pieczemy :)
Masę odstawiam na kilka minut. Jeżeli ciasteczka nie będą chciały się odpowiednio lepić dodaję odrobinę ciepłej, przegotowanej wody- oczywiście dla ułatwienia formuję zwilżając dłonie ciepłą wodą. Pieczemy 30 minut w 180 stopniach(musimy wyczuć ile potrzeba im w konkretnym piekarniku). Zostawiamy do ostygnięcia i wcinamy :)



Smacznego :)

Patrycja ;)

Dopiero podczas naszych niedzielnych zakupów odkryłam markę Lamaze i bez pamięci zakochałam się w jej produktach. Na pierwszy zakup wybraliśmy Książeczkę Odkrywcy, ale moje serce skradły także Ośmiornica Ośmionutka i Wieloryb z chusteczkami (chociaż wszystkie pozostałe produkty również wydają się być ciekawe).


Ta materiałowa, miękka książeczka pomaga poprzez zabawę rozwijać się naszemu dziecku. Żywe kolory skupiają wzrok dziecka,a różnorodne tekstury stymulują zmysł dotyku. Poszczególne strony szeleszczą, piszczą i grzechoczą. Zawieszka pozwala nam zawiesić książeczkę na pałąku leżaczka, maty edukacyjnej, czy nosidełka. Chociaż niekoniecznie jest to potrzebne, gdy dziecko tak jak moja Nela oprócz oglądania zajmuje się także podjadaniem zabawek, a im ciekawsze dźwięki wydają tym lepiej ;) Lamaze stymuluje, rozwija, zaspokaja pierwsze dziecięce potrzeby nowych bodźców i wrażeń.

Jeżeli Twoje dziecko jest ciekawym świata małym odkrywcą to książeczka ta z pewnością spełni jego, jak i Twoje oczekiwania.


Cena waha się od 30- 40zł w zależności od sklepu.











Patrycja ;)