Okres ciąży, szczególnie tej pierwszej jest dla nas czasem poszukiwań, niepewności, ciekawości- nic w tym dziwnego, w końcu to, że rozwija się w nas nowe życie to istny cud. W dobie wszechobecnego internetu często tradycyjną lekturę traktujemy po macoszemu- nie zawsze i nie wszyscy rzecz jasna, trochę uogólniam;) Jednakże w okresie, kiedy to w szczególny sposób powinniśmy dbać o nasz spokój ducha, pozytywne nastawienie, i odrzucanie wszelakich trosk i smutków na dalszy plan- żeby nasze dzieciątko mogło wzrastać w przyjemnej atmosferze, to szperanie i zasięganie wiedzy na forach internetowych to często słaby pomysł. Dlaczego? Każda kobieta jest inna, tak samo jak inna jest każda ciąża, każdy przypadek, każde objawy, a kobiety, które dzielą się z nami swoimi doświadczeniami robią to rzecz jasna przez pryzmat własnego przypadku. Jeżeli potrafimy w chłodny i obiektywny sposób odnosić się do takich informacji, oraz przesiewać je przez duże sito to nie ma problemu, jednakże kiedy wszystko bierzemy do siebie i jesteśmy bardzo emocjonalnie nastawione, to czy jest sens czytając często głupoty jeszcze bardziej się nakręcać i martwić? Chyba nie. Oczywiście nie mam tu na myśli szukania informacji na temat polecanych przez mamy butelek, pieluszek, etc., bardziej chodzi mi o towarzyszące nam dolegliwości, choroby. 
     Jak dla mnie najważniejszym źródłem informacji w czasie ciąży jest lekarz prowadzący naszą ciążą. To on ma nas jak sama nazwa wskazuje prowadzić, dostarczać informacji, wybierać dla nas najlepsze rozwiązania, pomagać zwalczać ból, czy strach. Uważam, że w jego gabinecie nie powinno być żadnych tematów tabu, tym bardziej, że często od tego zależy zdrowie i życie nasze, jak i naszego rozwijającego się maluszka.
Miejscem wartym odwiedzenia, jeżeli zostajemy rodzicem po raz pierwszy jest także szkoła rodzenia. Tam wykwalifikowani wykładowcy- położne, doradcy laktacyjni- także ułatwią nam poruszanie się wokół tematu ciąży- zarówno w kwestiach diety, dolegliwości, porodu, czy samej opieki nad maluszkiem po przyjściu na świat(dzisiaj wybieramy się na ostatnie zajęcia, więc na pewno szerzej omówię ten temat;).

Ja posiłkuję się w czasie ciąży jeszcze dwiema pozycjami z księgarnianych półek. Jednakże w związku z tym, że nie są to najświeższe tegoroczne wydania, to czytane informacje przesiewam przez sitko;)

Jedna z tych książek to poradnik dla przyszłej mamy "Jem dla dwojga, nie za dwoje" autorstwa Edyty Gulińskiej. Znajdziecie w niej ciekawe informacje z zakresu żywienia dla kobiet planujących ciążę, w ciąży, jak i kobiet, które już urodziły: suplementy diety, menu kobiety ciężarnej, wagetarianki w ciąży, jak nie przytyć zbyt dużo w ciąży, jak i co jeść, żeby dostarczyć wszystkiego co najlepsze dla naszego malucha, menu kobiety karmiącej. Myślę, że zawsze warto pochylić się nad pracami specjalistów w kwestii żywienia, tym bardziej w okresie ciąży, kiedy to wszystko co robimy i jemy ma wpływ na nasze dziecko.




Druga pozycja to "Ciąża, 40 kolejnych tygodni" Dr Glade'a B. Curtisa i Judith Schuler. W książce omówione są dokładnie i co ważne zrozumiałym dla każdego językiem wszystkie aspekty planowania ciąży, jej przebiegu i możliwych zagrożeń, a także przebiegu porodu i połogu oraz okresu niemowlęcego. Szczerze mówiąc towarzyszy mi ona tydzień po tygodniu, gdyż zawsze zaczynając czytać nowy rozdział, który jest zarazem początkiem kolejnego tygodnia ciąży dowiaduje się(w przybliżeniu rzecz jasna) jak duże jest moje dziecko, jak zmienia się moja sylwetka(przy okazji macica), jak dzidzia rośnie się i rozwija, jakie aktualnie mogą towarzyszyć mi dolegliwości i jak z nimi walczyć, a czego nie lekceważyć. 




Akurat powyższe książki wpadły mi w ręce na początku ciąży i nie zaopatrywałam się już w inne, ale na rynku jest dostępne całe mnóstwo książek o takiej właśnie tematyce, i myślę, że nie zaszkodzi podjąć z jakąś bliższą współpracę;)



Miłego popołudnia:))


Patrycja;)

     Moja kilkudniowa nieobecność jest w pełni usprawiedliwiona, gdyż była spowodowana małymi rewolucjami domowymi;) W związku z tym, że to już prawie 27 tydzień ciąży i tak naprawdę do końca nigdy nie wiadomo, kiedy nasze wyczekiwane dzieciątko zechce pojawić się na świecie trzeba było zabrać się chociaż w jakimś stopniu za przygotowywanie pokoiku. Od czwartku Mój kochany Mąż zaczął działać w tym temacie...;)
Konwencja pokoju jest spójna ze stylem całego mieszkania, czyli dominująca wszędzie biel i szarość, która w pokoju Nelusi będzie ocieplona pastelowym różem i miętą. Czekamy jeszcze tylko na tapetę w grochy,która będzie słodkim i dziewczęcym akcentem jej pokoiku(mimo, że dla odmiany jest siwo- biała;)).
Bardzo dobrze czujemy się w stonowanych kolorach i nie wyobrażamy sobie egzystowania i wypoczynku w przeładowanych kolorystycznie wnętrzach(jest to jednakże indywidualna kwestia gustu), chociaż w kolorowych mieszkaniach naszych znajomych czujemy się wspaniale:) Nad takową kolorystyką ubolewa jednak nasza rodzina, której to aż strach było powiedzieć jakie wnętrze fundujemy naszej córeczce- no ale cóż, jesteśmy w tej kwestii konsekwentni i dobrze nam z tym. Pokoik małej na pewno nie będzie zimny mimo takowej kolorystyki, tak jak i zresztą pozostała część naszego mieszkania, a dodatkami na pewno zbudujemy jej wyśniony kącik;)
Od początku wiedzieliśmy, że w dziecięcym pokoiku powstanie drzewo- którego to realizacji podjął się jak zwykle nieoceniony Pan Mąż i Przyszly Tata:) Projekt w głowie był od dawna, wystarczyło tylko zabrać się do pracy:p Zajęło nam to trochę czasu(piszę nam, bo przecież malowanie gałęzi i trzymanie płyty podczas wycinania kształtów przez mojego K. należało do zakresu moich obowiązków:D), ale dla takiego efektu warto się było pomęczyć. Brakuje nam jeszcze sówki, która zamieszka na jednej z gałęzi, ale to detal- największa praca już za nami. Jestem pewna, że nasza mała Księżniczka, która zamieszka w łóżeczku pod drzewkiem będzie zachwycona tak samo jak my:) A ja... no cóż... chciałam oficjalnie podziękować mojemu wspaniałemu Mężowi za to, że tak pięknie realizuje nasze wspólne pomysły... i za to, że po prostu jest:)):*




Na pewno w późniejszym okresie, wraz z kolejnymi zmianami w pokoiku małej będą one publikowane i pokazywane szerszej publiczności- może staną się inspiracją dla Was- wszak, ja uwielbiam oglądać wnętrza, poznawać nowe trendy... bardzo przy tym odpoczywam i zawsze jest to dla mnie impuls do chociażby minimalnych zmian na moim "podwórku":)


W związku z tym, że dzisiaj poniedziałek, życzę Wam przyjemnego, owocnego i pełnego inspiracji tygodnia:))


Patrycja;)
     Dzisiaj z góry założyłam sobie, że będzie krótko, lekko i przyjemnie;)

Która kobieta nie kocha butów i torebek? Ja przynajmniej takiej nie znam;) W związku z tym moja córcia na pewno odziedziczy po swojej mamie tą malutką słabość. Wiadomo, że na początku buciki bardziej cieszą oko mamy, aniżeli pełnią jakąś konkretną funkcję, no ale czyż można oprzeć się takim cudeńkom?;) U mnie póki co mini kolekcja, ale przecież to dopiero początek;)





Wszystkim mamom i ich córciom życzę tylko tych wymarzonych modeli butów we własnych garderobach;)


Patrycja ;)



     Stan fizjologiczny jakim jest ciąża, poza tym, że jest czymś pięknym i dla mnie osobiście to mega nieprawdopodobny i mistyczny czas, to także okres burzy hormonów w naszym organizmie, masy procesów, których często nie jesteśmy nawet świadome, a w efekcie także wzrostu wagi- co nieuniknione, chociaż ilość kilogramów jakich nam przybędzie to bardzo indywidualna sprawa.

Konsekwencją tycia jest napinanie się i rozciąganie skóry(co może prowadzić do przerwania sieci włókien kolagenowych i finalnie do rozstępów), często nie tylko na brzuchu i piersiach, ale także na udach i pośladkach. Oczywistym jest, że każda z nas chciałaby obyć się bez tych "brzydkich" skutków ubocznych ciąży, ale prawda jest taka, że nie jest to w 100% zależne tylko od nas samych. Uwarunkowania genetyczne oraz jakość, kondycja i rodzaj danej skóry to coś co jest jakby obok nas. Jednakże nie myślmy, że jesteśmy zupełnie bezbronne w tej kwestii:) Na pewno jednym z czynników, które maja wpływ na jakość i elastyczność naszej skóry jest właściwa dieta, a także odpowiedni poziom nawodnienia naszego organizmu. Poza tym jeżeli jemy byle co, byle jak, i tyjemy totalnie niekontrolowanie to ryzyko pojawienia się u nas rozstępów jest większe, aniżeli przy stosowaniu racjonalnego sposobu odżywiania i kontrolowaniu przybywających nam kilogramów- ale nie o tym aspekcie chciałam pisać;) Kolejnym czynnikiem, który warto poruszyć jest po prostu zewnętrzne działanie na naszą skórą, a więc stosowanie kosmetyków zapobiegających powstawaniu rozstępów. W celu profilaktyki skóry zaleca się wmasowywanie w miejsca narażone na pojawienie się rozstępów naturalnych olejków( kokosowego, z migdałów, oliwy z oliwek- do olejków warto dodać witaminę E) lub kremów zarówno tych drogeryjnych, jak i aptecznych.

Niestety nie podzielę się z Wami złotą radą jaki produkt w 100% zagwarantuje Wam uniknięcia tychże rozstępów, gdyż uważam, że takowego nie ma. Każdy organizm, każda skóra, każda ciąża jest inna, więc nie ma jednego pewnego środka, ale na pewno racjonalny tryb odżywiania, dobre nawodnienie organizmu, jakakolwiek forma ruchu, a także stosowanie zewnętrznych kosmetyków na podatne na ten defekt okolice pozwoli Wam mocno ograniczyć, jak nie zupełnie wyeliminować ryzyko.

Ja smaruję swoje ciało specyfikami na rozstępy od jakiegoś 3 miesiąca ciąży- po prostu w pewnym momencie poczułam, że skóra zaczyna mnie swędzieć, robić się napięta i już- więc nie było na co czekać;) Bardzo ważne, żebyście kupując kosmetyki do stosowania w czasie ciąży zwracały uwagę, na to od jakiego momentu można zacząć je aplikować- są kosmetyki, które można bezpiecznie stosować od pierwszych dni ciąży, ale są i takie, których stosowanie zaleca się rozpocząć dopiero od 4 miesiąca ciąży. Ja do tej pory pokusiłam się o zakup i stosowanie 4 specyfików:

1) Mustela- podwójnie działający krem przeciw rozstępom(250ml,ok.110zł)
2) Pharmaceris- Foliacti- krem zapobiegający rozstępom(150ml, ok.38zł)
3) Bio- Oil- specjalistyczny olejek do pielęgnacji skóry(60ml, ok.30zł)
4) Tołpa- dermo body, mum- krem wzmacniający przeciw rozstępom(250ml, ok.50zł)

Z powyższych kosmetyków zdecydowanie najprzyjemniej używa mi się tych pierwszych dwóch- mają fajną konsystencję, przyjemny zapach,i są przede wszystkim bardzo bardzo wydajne. Moim głównym zastrzeżeniem, co do Bio-Oilu jest po prostu to, że wystarczył mi zaledwie na 2 tygodnie stosowania(i to raz dziennie)- produkt totalnie nieekonomiczny. Natomiast Tołpa- dość dziwny zapach i za rzadka jak dla mnie konstystencja. 

Kremów używam 2 razy dziennie- rano i wieczorem, chyba, że czuję, że skóra wyjątkowo mnie "ciągnie" wówczas idę zaaplikować sobie kolejną porcję kremu. Kremów używam naprzemiennie, żeby skóra nie przyzywczaiła się do jednego składu, na który uodporni się po jakimś czasie. Czy te specyfiki działają i uchronią moją skórę przed rozstępami? Nie wiem, gdyż moja ciąża jeszcze trwa. Ale na pewno po porodzie pochwalę się Wam jak sytuacja wygląda;) Póki co jestem w 25 tygodniu ciąży i nie posiadam ani jednego rozstępu, mimo, że brzuszek mam już dość pokaźnych rozmiarów. Mam nadzieję, że tak już zostanie, no ale pewności na dzień dzisiejszy nie mam. Jednakże jak mówi stare porzekadło "lepiej zapobiegać, niż leczyć"- tak też czynię i Wam radzę to samo;) 




P.S. 
Jeżeli chodzi o wybór kosmetyków kompletnie nie kierowałabym się ich ceną. Taki kosmetyk ma po pierwsze natłuścić Waszą skórę i to chyba jego najważniejsze zadanie, poza tym ma mieć dla Was przyjemny zapach i konsystencję. Fajnie gdyby był także wydajnym preparatem. Ott co-!!!;)
A może znacie jakieś super preparaty, które są godne polecenia??;)



Nie pozostaje mi na koniec nic innego jak tylko życzyć Wam( sobie egoistycznie też;)) jędrnej, gładkiej skóry, bez ani jednego rozstępu do końca ciąży:)!!!


Patrycja;)
     Relaks, odprężenie i wyciszenie- zdarza się, że od czasu do czasu nasz organizm dość dobitnie się tego od nas domaga. Baaa- czasem nawet nasza dzidzia w przeróżny sposób daje nam znać z odległej krainy wewnątrz brzuszkowej, że mamy zwolnić, odpocząć, albo się uspokoić(wszak ten mały towarzysz każdego naszego dnia doskonale czuje jakie emocje nam towarzyszą i współodczuwa je z nami- i tutaj należy dodać niestety, o ile towarzyszą nam gorsze chwile i nastroje- ale przecież bywa i tak). 


W ramach małej dygresji- ja dla przykładu przepłakałam wczoraj kilka godzin, ale jak zapytacie mnie dlaczego to odpowiem- nie wiem. Na szczęście jednak mój kochany K. po jakimś czasie użerania się z taką rozhisteryzowaną bez powodu istotą, której chyba trochę samo w końcu przeszło, zabrał mnie na pyszny obiadek i długi spacer i od razu świat nabrał innych barw. I wiecie co Wam powiem? Wcale nie jest mi wstyd, czy głupio...Nie dość, że każda kobieta ma święte prawo do "małych" wahań nastrojów, to tym bardziej kobiecie ciężarnej, w której szaleje burza hormonów jest to dozwolone- i pod żadnym pozorem nie tłumcie tego w sobie.Miejcie odwagę przyznać się do swoich emocji i dać im upust. To naprawdę oczyszcza atmosferę;)

Wracając jednak do głównego wątku ogólnie pojętego wyciszenia i relaksu( w czasie ciąży) to mi osobiście pomagają 3 rzeczy- najlepiej zastosowane jednocześnie:
- ćwiczenia na piłce gimnastycznej- zakupiłam sobie takową jakiś czas temu, gdyż używamy ich podczas zajęć w szkole rodzenia(na ten wątek poświęcę w przyszłości osobny post)i nie dość, że jest to po prostu dobry sposób na przygotowanie nas i naszego ciała do porodu(tym bardziej, że planuję raczej poród w pozycji wertykalnej), to także pozwala nam poprzez różne ćwiczenia odciążyć kręgosłup, ale przede wszystkim kołysząc się na prawo i lewo, w przód i w tył, czy robiąc ósemki- kołyszę moją Nelcię i automatycznie ją to uspokaja. Jak same wiecie są takie dni, że nasz mały brzdąc szaleje praktycznie cały dzień bez przerw, i mi wówczas takie kołysanie na piłce pomaga. Poza tym przestaje wówczas boleć mnie tak kręgosłup, który niestety bardzo mi już doskwiera.

- słuchanie muzyki- chodzi mi tu o tą odprężającą i relaksującą Was same- bo przecież nie zawsze to co pozwala wyluzować się Waszej koleżance, tak samo zadziała na Was. My z Nelą kołysząc się na piłeczce, a czasem po prostu wygodnie siedząc w fotelu(wiem, że słuchamy razem i małej się podoba, bo też zawsze ją to wycisza jak broi;)) lubimy posłuchać kołysanek instrumentalnych(dostałam je kiedyś pocztą rejestrując się na stronie Bebilonu)- muzyka klasyczna w delikatnej formie, albo muzyki, której słuchamy z mężem na codzień w mixach bardzo stonowanych i łagodniejszej wersji. Dzisiaj mam zamiar zgrać sobie relaksacyjną muzyczkę, której słuchamy podczas każdych zajęć w szkole rodzenia- i będę słuchała wszystkiego nam zmianę, żeby nam się nie znudziło;)

- oddychanie torem brzusznym- ćwiczenie tego idzie mi najsłabiej- to znaczy zbyt rzadko to praktykuje, ale obiecuję sama sobie poprawę;) Nie dość, że naprawdę pozwala nam naprawdę intensywniej, aniżeli podczas "standardowego" oddychania dotlenić nasz organizm i dzidzie, to także wycisza i pozwala się uspokoić. Jest podobno nieoceniony w czasie porodu- cóż o tym się jeszcze przekonamy;). W skrócie oddychanie torem brzusznym:
* przy wdechu- wypięcie brzucha do przodu("wypełniaj brzuch powietrzem")
* wydech jest samoistny, bez udziału mięśni
* można obserwować zachowanie się mięśni kładąc ręcę na dolnej części brzucha


Mi osobiście mix tych 3 czynności powyżej naprawdę pomaga, gdy jestem zdenerwowana, boli mnie kręgosłup, mała broi cały dzień i nieustannie kopie. Chociaż jeżeli stres jest już tak naprawdę duży, nasza frustracja sięga granic możliwości, mąż wyprowadza nas z równowagi, pogoda jest do bani, i w ogóle cały ten świat wydaje nam się co najmniej szaro- bury to tutaj jedynym pewnym lekarstwem jest wielki puchar lodów z owocami, bitą śmietaną i całą paletą sosów;) Nie ma możliwości, żeby powyższe nie pomogło!!! 

Jak najmniej stresów i dolegliwości Moje Kochane!!! ;)




Patrycja;)


     W końcu nadeszła pora i na mnie...

Po pierwszych mdłościach i trudnościach początku ciąży zaczęłam nosić się z zamiarem założenia bloga. Po pierwsze z powodu nadmiaru czasu i chęci spożytkowania go (a przynajmniej jakiejś jego części) w takiej właśnie formie, po drugie z powodu upamiętnienia tego wyjątkowego czasu, jakim jest dla mnie ciąża i w końcu dlatego też, żeby móc dzielić się z Wami swoimi doświadczeniami, przemyśleniami, wątpliwościami( których w tym okresie jest sporo) oraz z pewnością w celu nauczenia się i podpatrzenia czegoś od Was drogie czytelniczki, bo nie ukrywam,że na taką właśnie wymianę doświadczeń bardzo liczę.
     U nas trwa właśnie 25 tydzień ciąży. Od kilku tygodni wiemy z moim K.(tak będę tu nazywała mojego pana męża;)), że ten mały okruszek, który rozwija się w moim brzuszku jest dziewczynką- i nie jest już bezosobową fasolką tylko córeczką dumnie noszącą imię NELA:)
Poza tym, że jestem przyszłą mamą tejże cudownej istotki,o której piszę powyżej, to jestem także żoną mojego kochanego męża, ale przede wszystkim( o czym pewnie powinnam wspomnieć najpierw)jestem spełnioną i szczęśliwą kobietą- o czym staram się pamiętać na codzień;)


Uffff... To może na tym zakończymy mój blogowy debiut, bo ten pierwszy wpis jest chyba zdecydowanie najtrudniejszy;) 


    Życzę Wam miłego niedzielnego wieczoru, przy filiżance czegoś rozgrzewającego(czyt. kawa lub herbata- mimo, że najzdrowsza byłaby woda albo świeżo wyciśnięty soczek- ale przecież nam ciężarówkom też się coś od tego życia należy ;)) i koniecznie w towarzystwie czegoś, ewentualnie kogoś słodkiego ;)





Do jutra!


Patrycja :)