Rozmyślania ciężarnej...

/
0 Comments
No cóż... konkursu nie wygraliśmy( no bo jak tu konkurować ze słodkimi dzieciaczkami), ale za to zmobilizowaliśmy się do pamiątkowych zdjęć brzuszka, także nie ma tego złego i tak dalej...;)

Do rozwiązania zostało nam plus/minus półtora miesiąca, a mnie zaczął właśnie nawiedzać nienazwany syndrom, który śmiem przypuszczać dotyka wszystkie kobiety w ciąży(a przynajmniej tej pierwszej), które zbliżają się do godziny zero;) Tyle myśli przemyka mi przez głowę, a najgorsze, że najczęściej jak już kładę się do łóżka i próbuję zasnąć- no bo przecież to najodpowiedniejszy moment:D I potem dumam i rozmyślam, a sen nie nadchodzi. Najgorsze, że kładziemy się z mężem do łóżka często o innej porze(wiadomo praca), a nawet jeżeli o tej samej to mojemu K. wystarczy tylko przyłożenie głowy do poduszki i już śpi, więc z kim ja mam wtedy rozmawiać i dzielić się przemyśleniami akurat o tej porze?:( no z kim?:D Poza tym facet z pewnością zupełnie inaczej odbiera ten okres przed narodzinami dziecka, niż my... przyszłe mamy, które to 9 miesięcy noszą pod sercem to swoje upragnione dziecko, które to czują każdy ruch, każde wygibasy, każdą czkawkę tej małej istotki;) Po pierwsze jestem poddenerwowana tym, że jeszcze nie wszystko gotowe, nie wszystko kupione, a przecież chciałoby się być przygotowanym w 110% na to małe Szczęście. Niby jest jeszcze chwila, no ale przecież pewności nie ma nigdy. Brakuje nam jeszcze przede wszystkim wózka(który planujemy zakupić w tym miesiącu), materacyka, wykończenia pokoju typu firanki, drobiazgów dla małej, i sporej części rzeczy dla mnie, które będą mi niezbędne do zapakowania szpitalnej torby typu koszulki do porodu, do paradowania po oddziale po urodzeniu, jakiś kapciuszków, i tym podobnych rzeczy. No właśnie i ta torba- też spędza mi sen z powiek, no ale jak mam ją porządnie spakować, kiedy jeszcze nie wszystko mam:( Chociaż zaczęłam gromadzić w jednym miejscu to co akurat już mam- tak asekuracyjnie;)
Najważniejsze jednak poza takimi przyziemnymi obawami i rzeczami, to niepokój, strach, lęk jak to będzie. Kiedy zacznie się poród? Czy będę odpowiednio przygotowana? Czy sobie poradzę? Czy wszystko pójdzie ok? Czy trafię na pomocną i przyjemną położną? Czy będę w stanie wykarmić piersią mojego malucha? Czy sprawdzę się jako matka? Czy oby na pewno będę wiedziała co i jak? Jak bardzo zmieni się nasze życie? Czy dziecko jeszcze bardziej zbliży nas do siebie? Tak bardzo staram się przygotować na ten moment. Czytam, oglądam, edukuję się jak mogę, ale czy to wystarczy? No bo czy można przygotować się na taką życiową rewolucję? Mam nadzieję, że miłość do mojego dziecka i chęć stworzenia mu jak najlepszego świata, który będzie ją otaczał da mi siły i motywacji do wszystkiego... da ją NAM, przyszłym rodzicom<3

A Wy jak znosicie ten ostatni okres ciąży? Czy też miotają Wami tak silne emocje/wątpliwości/pytania? Jedno jest pewne...Wnioskując po temperamencie mojego dziecka, a już się troszkę poznałyśmy- nie będę miała po porodzie czasu na takie dywagacje. Niewątpliwie da nam łobuziara popalić;)

Trzymajcie się ciepło:)

Patrycja;)


Podobne posty:

Brak komentarzy:

Co o tym myślisz?